Dawno nie pojawił się tu żaden nowy artykuł. Bynajmniej nie dlatego, że trwają wakacje. Prozaiczna przyczyna jest zupełnie inna – od początku wakacji intensywnie powstaje “Partnerstwo Doskonałe”. Ponieważ staram się nie schodzić poniżej 600 słów dziennie (poniżej zrzut ekranu z moim kalendarzem pisania, każdy dzień z gwiazdką to przekroczenie tego limitu) to nie mam ochoty siedzieć przy komputerze ani minuty więcej. Pocieszające jest to, że widzę już koniec (samego pisania, potem trzeba będzie zabrać się za edycję, uporządkowanie, przypisy itp.). A na osłodę fragmenty w postaci serii artykułów – nie jest to ostateczna wersja; brakuje niektórych wyjaśnień (bo tekst wzięty jest ze środka), przypisów, odnośników do literatury itp. Na to wszystko będziecie musieli poczekać (jeśli wszystko pójdzie dobrze) do jesieni…
Warunki, w jakich żyjemy, zmieniły się drastycznie od czasu, kiedy udomowiliśmy konie. Z koczowników wędrujących po stepie zamieniliśmy się w mieszkańców wielkich miast. Choć czas ten wydaje się długi, dla ewolucji jest zaledwie chwilą. We współczesnym świecie większość koni żyje w warunkach, które są jaskrawo odmienne od tych, do których przygotowały ich miliony lat przystosowywania się do środowiska. W zdecydowanej większości przypadków wynikają one z praktyk stworzonych dla naszej wygody, kompletnie nie uwzględniających dobra konia. Niestety im dalej od natury, tym większe prawdopodobieństwo problemów, bo tym bardziej sztuczne warunki dla końskiego mózgu, którego adaptowalność (jak wszystkich mózgów) jest skończona. Wiele koni przystosowuje się do takich sztucznych warunków, bo nie ma innego wyjścia, ale ceną, jaką za to płacą jest ciągły stres.
Stres sam w sobie nie jest zły ani nienaturalny. Krótkoterminowy stres jest zbawienny, bo mobilizuje organizm konia do radzenia sobie z wymagającymi sytuacjami. Pień mózgu przejmuje dowodzenie, mobilizowane są zasoby – uwalniany jest cukier z zapasów, wzrasta tętno, zwiększa się ukrwienie mięśni, rozszerzają się oskrzela. Energia jednak nie bierze się z niczego – żeby niektóre systemy mogły dostać jej więcej, inne muszą być jej pozbawione. Zostaje zahamowane trawienie, wzrost i odbudowa, zmniejszeniu ulegają wydatki na układ odpornościowy. Uwolnione w ten sposób zasoby energii mogą posłużyć do innych celów, np. ucieczki czy szukania jedzenia gdy go brakuje.
Warto jednak zauważyć, że w naturze stres jest wyjątkową sytuacją. Zdarzają się konflikty, konieczność obrony stada, drapieżniki, głód czy brak wody ale wbrew powszechnym wyobrażeniom „okrutnej natury” jest go procentowo bardzo mało. Zdecydowana większość życia w naturze jest wolna od stresu.
Niestety w warunkach sztucznych jest inaczej. Większość koni pozbawiona jest możliwości naturalnych zachowań. Ponieważ konie utrzymywane przez nas nie kontrolują swojego życia, ich możliwość radzenia sobie ze stresem jest poważnie ograniczona. Nie pójdą do innego właściciela, nie mogą uciec przed rzeczami, które uważają za niebezpieczne, jak skończy im się jedzenie lub woda nie mogą pójść i znaleźć sobie więcej, nie mogą sobie znaleźć i wybrać innych towarzyszy, niż tych, których im narzucimy. Wiele z nich żyje w związku z tym w przewlekłym stresie, który nie jest sytuacją normalną. Stres został zaprojektowany jako „stan wyjątkowy”; jeśli staje się normą niszczy metabolizm, prowadzi do upośledzenia funkcji układu odpornościowego i rozrodczego, zdecydowanie pogarsza zdolność uczenia się i pamięć, prowadząc w końcu do klinicznej depresji. Nikt z nas nie chciałby żyć w ciągłym stresie i nie móc zadecydować o niczym; to samo winni jesteśmy koniom, które są w każdym aspekcie od nas zależne. Dlatego powinniśmy postarać się, żeby uczynić ich życie wolnym od stresu tak dalece, jak to tylko możliwe.
Pomimo upływu tysiącleci od udomowienia, o funkcjonowaniu konia w jego naturalnym środowisku wiemy zadziwiająco niewiele. Badania obejmujące „dzikie” (a raczej zdziczałe) populacje są w powijakach. Jest to też wina samych badań, z których większość obliczona jest na krótkotrwałe obserwacje, które mają przynieść wymierne efekty (bo nauka stała się takim samym źródłem dochodu, jak praca w sklepie). Tymczasem badania etologiczne (dotyczące zachowania się w naturalnych warunkach) jeśli mają ukazać bogactwo tego życia i wnieść coś nowego, muszą z konieczności być długofalowe. Szczególnie, jeśli dotyczą tak długowiecznego i obdarzonego doskonałą pamięcią gatunku jak koń. Obserwując wyrywkowo nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy pozornie niezrozumiałe zachowanie nie ma swojego źródła w dalekiej przeszłości, nie jest związane z sympatiami i antypatiami członków stada i wydarzeniami, które rozegrały się w odległym miejscu i czasie. Tylko dzięki trwającym dziesięciolecia badaniom szympansów w Gombe prowadzonych przez Jane Goodal byliśmy w stanie dojrzeć złożoność ich zachowań i życia społecznego. Ta złożoność nie wynurzy się z pojedynczych obserwacji czy eksperymentów, bo jest cechą struktury, którą można zobaczyć dopiero z dużej odległości. Żadne krótkotrwałe obserwacje nie pozwolą na prawdziwą identyfikację kontekstu, w którym rozgrywa się jakiś koński dramat. Takich długotrwałych badań dotyczących koni jest na razie jak na lekarstwo. Nie znaczy to jednak, że mamy bezradnie rozkładać ręce. Choć nie wiemy wiele, każda wiedza jaką posiadamy może przyczynić się do minimalizacji stresu w życiu naszych koni poprzez stworzenie warunków bliższych ich potrzebom. W tej części postaramy się przyjrzeć temu, co wiemy, i zastanowić się jak informacje te mogą pomóc naszym koniom prowadzić szczęśliwsze życie.
Stajnia
Koń wyewoluował w środowisku, które uczyniło z niego zwierzę uciekające. Głównym celem jest zatem uniknięcie bycia zjedzonym; strategią przeżycia jest odpowiednio wczesne wykrycie potencjalnego drapieżnika. Gdy już został wykryty, zwierzę uciekające ma dwie możliwości – ukryć się lub uciec. Koń, duże zwierzę żyjące na otwartych przestrzeniach stepu, jest kiepskim kandydatem do ukrywania się, jego ratunkiem pozostaje więc ucieczka. Żeby zakończyła się ona sukcesem, koń musi szybko wykryć drapieżnika z dużej odległości a następnie zareagować natychmiast. Wszystkie jego zmysły zaprojektowane są do tego, żeby umożliwić mu to na otwartej przestrzeni jaką jest step. Tymczasem we współczesnym życiu większości koni takiej przestrzeni nie ma. Konie są zamykane w indywidualnych boksach, co ułatwia ich łapanie, kontrolowanie diety, utrzymanie w czystości i ogranicza areał konieczny do ich trzymania. Stajnia jawi się nam jako przytulne i bezpieczne miejsce, oferujące schronienie od żywiołów, prywatność i spokojne miejsce odpoczynku. Zapominamy, że konie odbierają to zupełnie inaczej. Ich zachowanie to adaptacja do życia na stepie, olbrzymiej, otwartej i w zasadzie nieograniczonej przestrzeni. Stajnia stanowi dla nich zagrożenie izolując od współtowarzyszy, ograniczając percepcję zmysłową (czyli tym samym zdolność szybkiego wykrycia nadchodzącego niebezpieczeństwa) i pozbawiając możliwości ucieczki. Jest środowiskiem krańcowo odmiennym od tego, w którym ewolucja nakazuje im czuć się bezpiecznie.
Wiele koni uczy się, że stajnia jest bezpiecznym miejscem, ale nie jest to dla nich naturalne. Jeśli tylko mają wybór, nie zaburzony tym, że stajnia jest miejscem w którym dostają jeść, niezmiernie rzadko wybiorą wejście do zamkniętego pomieszczenia niezależnie od warunków pogodowych. Warto zauważyć, że zamykanie koni w stajni „bo jest zimno” jest spowodowane wyłącznie naszą nieumiejętnością spojrzenia na sytuację z końskiego punktu widzenia. Koń jest zwierzęciem klimatu kontynentalnego, który charakteryzuje się m.in. ekstremalnymi temperaturami – w lecie jest gorąco (+40C w lecie nie jest niczym dziwnym) a w zimie zimno (-40C to również norma; w Jakucji, której ludność słynęła niegdyś z hodowli koni, temperatury spadają do -70C; konie nie były zamykane w żadnych stajniach). Najrzadziej występujące temperatury, a zatem te, do których koń jest przystosowany najgorzej, to okolice 0C przy dużej wilgotności – dokładnie takie, jakie panują u nas zimą w stajniach. Na dodatek koń zamknięty w boksie nie ma żadnych możliwości ogrzania się. Na otwartej przestrzeni szukając komfortu termicznego może pobiegać lub zbić się w kupę z innymi członkami stada. Stajnia pozbawia go obu tych możliwości – w sytuacji gdy jest mu zimno (co często zdarza się przy paru stopniach powyżej zera i dużej wilgotności, temp. odczuwalna jest wtedy wyjątkowo niska) może jedynie biernie marznąć.
To nie jedyne wady stajni. Jako mieszkaniec stepu jest w naturze w ciągłym ruchu, przemierzając dziesiątki kilometrów dziennie. W odróżnieniu od przeżuwaczy, które zjadają duże ilości naraz a potem leżą przeżuwając, koń pasie się powoli i zajmuje mu to przeważającą część doby. Motywuje to go do ciągłego ruchu, który przez miliony lat ewolucji stał się nieodłącznym elementem jego funkcjonowania. Cały organizm, zarówno od strony fizycznej jak i psychicznej, jest niejako do tego zaprojektowany. Zamknięcie go w boksie sprowadza zatem nie tylko problemy natury fizycznej (opoje, sztywność itp.). Często nie myślimy nad tym, że koń, jak każda żywa istota, musi czymś się w życiu zająć i coś robić. Pozbawienie go tej możliwości sprowadzamy na niego chroniczny stres. Jak długo każdy z nas wytrzymałby w pustym pokoju, w którym absolutnie nie ma się czym zająć? Lwia część „problemów behawioralnych” – głównie stereotypie – wynika właśnie z tej sytuacji.
Z takim sposobem utrzymania związana jest również dieta i zachowania związane z jedzeniem – w większości przypadków są one skrajnie odległe od tego, co obowiązuje w naturze. Jak pisałem szerzej w innym miejscu, cała anatomia i fizjologia konia jest zaprojektowana do jedzenia mało i często. W naturze koń je bardzo zróżnicowaną, sezonowo zmienną roślinność przez 16-18h na dobę. Tymczasem większość koni dostaje 1-2 posiłki dziennie, o zredukowanej zawartości wody i skrajnie odmiennej zawartości substancji odżywczych w porównaniu do tego, co wybrałyby w naturze. Wiele koni jest przez to narażonych na ciągłe ryzyko schorzeń ze strony układu pokarmowego (problemy z zębami związane ze zredukowanym żuciem, kolki, wrzody itp.) i stres związany z dolegliwościami bólowymi im towarzyszącym. Głównym problemem psychicznym jest zredukowanie czasu poświęcanego na szukanie i zdobywanie jedzenia. Prowadzi to w rezultacie do nudy i frustracji.
Stereotypie
Rezultatem chronicznego stresu będącego skutkiem kombinacji wszystkich wyżej wymienionych czynników są często zaburzenia zachowania określane jako stereotypie lub, mniej formalnie, narowy stajenne (warto zwrócić uwagę na przymiotnik „stajenne”, żaden koń w naturze nie ma stereotypii, są one rezultatem przewlekłego stresu związanego z nienaturalnymi warunkami życia). Nazwa „narowy” sugeruje, że są to złośliwe i celowe działania. Nic bardziej błędnego. Czym są stereotypie? To nienormalne, regularnie powtarzające się w identycznej formie zachowania, obserwowane u 10-40% koni w chowie stajennym, takie jak tkanie, łykanie, chodzenie w kółko itp. Pozornie wydają się one bez sensu i jaskrawo nie pasują do kontekstu; czasem nasilają się do tego stopnia, że koń nie jest w stanie normalnie funkcjonować i zadbać o swoje potrzeby. Przestają wchodzić w interakcje z innymi końmi i wolą np. łykać niż jeść. Dlaczego pojawiają się takie samodestrukcyjne zachowania? Są one często dla konia ucieczką i jedyną możliwą formą radzenia sobie ze stresem i relaksacji. A ponieważ przynoszą one koniowi ulgę i chwilowy relaks od ciągłego stresu, koń zaczyna ich poszukiwać – sama możliwość ich wykonania jest nagrodą. Mechanizm jest podobny jak przy uzależnieniu – po pewnym czasie dotychczasowy poziom przestaje wystarczać do radzenia sobie z ciągłym stresem i koń, jak narkoman, szuka „więcej”. Oczywiście, wbrew powszechnemu przesądowi, konie nie „zarażają się” stereotypiami, ale często w jednej stajni jest kilka – kilkanaście koni, które je przejawiają. Nic dziwnego – warunki ciągłego stresu, które prowadzą do powstania stereotypii są przecież takie same dla wszystkich (w podobnych warunkach będą więc powstawały podobne stereotypie), co najwyżej jedne konie są na nie bardziej odporne niż inne. Istnieją pewne dane świadczące o tym, że skłonność do stereotypii może być dziedziczna ale wynika to raczej z dziedzicznej odporności na stres lub utrzymywania określonych ras w wyjątkowo nienaturalnych warunkach (np. pokazowe konie arabskie). Izolowanie takich koni jeszcze bardziej zwiększa ich stres i prowadzi do nasilenia objawów.
Tradycyjne próby „leczenia” narowów stajennych są skazane na niepowodzenie bo koncentrują się na objawach, co przynosi przeciwny efekt. Uniemożliwienie łykania łykawemu koniowi np. przez założenie łykawki podnosi jego poziom stresu, bo nie może go on już w żaden sposób rozładować. Często kończy się to powstaniem innej stereotypii i tak bez końca, przy ciągle zwiększającym się poziomie stresu – błędne koło, które może przerwać tylko skupienie się na przyczynie. A ta to ciągły stres spowodowany sztucznymi warunkami. Jedyna realna możliwość pomocy takiemu koniowi to radykalna zmiana warunków życia na bardziej naturalne. Liczne badania wspierają tezę, że takie zmiany i wzbogacenie środowiska życia konia prowadzą do osłabienia stereotypii. Prawdopodobnie nie spowodują natychmiastowego i całkowitego zaprzestania np. łykania, ale częstotliwość i intensywność na pewno się zmniejszy a jakość życia konia ulegnie radykalnej poprawie. Dobrym startem będą dłuższe okresy na wybiegu z dobrze dobranymi towarzyszami i dostępność siana do woli, które koń będzie mógł powoli jeść (np. przez specjalną siatkę). Jeszcze lepiej byłoby, gdybyśmy zmienili nasze praktyki hodowlane tak, aby odpowiadały potrzebom koni, co zapobiegłoby od początku jakimkolwiek problemom.