Nikogo nie trzeba przekonywać, że konie są zwierzętami wybitnie socjalnymi. Dla uciekającego zwierzęcia otwartych przestrzeni życie w stadzie niesie ze sobą wiele korzyści. Główną jest bezpieczeństwo – grupa jest w stanie znacznie lepiej poradzić sobie z drapieżnikami. Samotne zwierzę musi być cały czas czujne. Stado, dzięki wystawionym „strażom”, pozwala bezpiecznie odpoczywać, spać, paść się. Podczas gdy „strażnik” czuwa, reszta grupy może zająć się inną aktywnością, spokojna o to, że jeśli niebezpieczeństwo się pojawi zostaną w porę ostrzeżone. Ale bezpieczeństwo nie jest jedyną korzyścią. Konie muszą wiedzieć gdzie znaleźć jedzenie i wodopój, schronienie od złej pogody, „rezerwy” w przypadku klęsk żywiołowych (takich jak susza) itp. Starsze osobniki w stadzie mają taką wiedzę ekologiczną, zgromadzoną w ciągu swojego życia, i dzięki temu wiedzę tę nabędą też młodsze, które z kolei później przekażą ją swojemu potomstwu. Często śmierć konia, który zgromadził największy zasób takiej wiedzy, gwałtownie zmniejsza szanse przeżycia pozostałych osobników i prowadzi do dezintegracji stada. Od starszych młodzież uczy się też z jakimi towarzyszami przebywać, jak znaleźć partnerów, jak rozwiązywać konflikty czyli reguł życia społecznego.
W naturze wszystkie te korzyści zapewnia życie w stabilnych, małych grupach. Grupa rodzinna składa się z ogiera (lub rzadziej – dwóch/trzech) i kilku klaczy z potomstwem. Jeśli populacja nie jest przegęszczona i warunki na to pozwalają, jest ich z reguły nie więcej niż pięć. Potomstwo zazwyczaj nie jest starsze niż dwa lata, chociaż zdarzają się wyjątki. Stado takie jest bardzo stabilne i trzyma się ze sobą przez wiele lat. Wszelkie zmiany składu (za wyjątkiem sytuacji wyjątkowych) są łagodne i wynikają z naturalnej śmiertelności oraz przyjmowania do stada nowych młodych osobników. Nic więc dziwnego, że więzi, które tworzą ze sobą poszczególne konie w obrębie takiej grupy są bardzo silne i trwają często przez całe ich życie. Obserwacje pokazują, że potomstwo, które opuściło swoje stado rodzinne (by dołączyć/sformować swoje własne) rozpoznaje je przy spotkaniach. Ogiery, spotykając swoich dorosłych synów, rozpoznają ich i bawią się z nimi.
Drugą spotykaną w naturze grupą jest grupa kawalerska – mniej stabilna niż grupa rodzinna, bo przejściowa. Tworzą ją młode ogiery, które po opuszczeniu własnych stad rodzinnych z chwilą osiągnięcia dojrzałości płciowej tworzą grupy, w których pozostają do wieku 7-8 lat. Zdobywają w nich doświadczenie konieczne do zdobycia klaczy i utrzymania haremu: wdają się w pozorowane potyczki, śledzą klacze, podglądają stada rodzinne, próbują podkraść klacze lub kopulować z nimi, gdy ogier nie widzi. Z chwilą, gdy są w stanie utrzymać własny harem opuszczają grupę kawalerską zakładając własne stado rodzinne lub dołączając do stada wieloogierowego.
W sztucznych warunkach, jakie stworzyliśmy koniom, takie stada są bardzo rzadkie. W większości przypadków interakcje socjalne naszych koni przebiegają w wybitnie nienaturalnych okolicznościach i są mocno ograniczone. Dzieje się tak z wielu powodów. Warto zauważyć, że naturalnego stada nie tworzą przypadkowe konie. Żadne stado nie formuje się przez nagłe spotkanie się kilku koni naraz, a każdy „nowy” musi zostać zaakceptowany zanim stanie się jego pełnoprawnym członkiem. Wpuszczenie kilku koni razem na wybieg nie czyni z nich stada! Będą ze sobą, bo nie mają innego wyjścia, ale nie oznacza to, że sformowały stado, podobnie jak dzieci w jednej klasie nie są i nie będą automatycznie zgraną paczką kolegów. Ponieważ takie małe, stabilne stada są rzadkie, ludzie nie mają okazji zobaczyć i nie wiedzą, jak konie się w nich zachowują. Nie zdają sobie sprawy jak mało jest w nich agresji a jak wiele przyjaznych interakcji. W typowych grupach koni utrzymywanych przez nas agresja jest powszechna, głównie dlatego, że grupy te nie są stadami! W naturalnych stadach konie znają się przez lata; tworzą je osobniki, które akceptują siebie nawzajem, zawiązały przyjaźnie, nauczyły się na sobie polegać i żyć ze sobą. Są grupą z wyboru, nie z musu, dlatego konflikty są rzadkie. Tymczasem w grupach utrzymywanych sztucznie konie się nie znają (zostały tam wrzucone przypadkowo, bo tak właścicielom było wygodnie, a rotacja jest częsta), nie mają możliwości rozstać się jeśli do siebie nie pasują i często pozbawione są umiejętności socjalnych (przez sposób, w jaki zostały wychowane, o czym będziemy mówić później). Mamy więc grupę obcych sobie, w najlepszym razie tolerujących się osobników, które rywalizują ze sobą o zasoby (woda, jedzenie, miejsce pod wiatą – sytuacje, które nie mają miejsca w naturze) nie mając jednocześnie praktycznie żadnych korzyści z bycia razem (wiedza ekologiczna jest nieistotna a drapieżników nie ma). Nic dziwnego, że poziom agresji w takich grupach jest wysoki. Problem polega na tym, że ludzie obserwując je wyciągają wnioski, że agresja jest częsta i stanowi sposób rozwiązywania konfliktów w stadzie. Jest to wniosek niebezpieczny, bo służy później do usprawiedliwiania różnego rodzaju praktyk tłumaczeniem „bo konie tak robią”. Tymczasem jest on z gruntu nieprawdziwy bo dotyczy sztucznych, ekstremalnie niekomfortowych dla konia warunków.
Największym zagrożeniem dla kondycji psychicznej koni w takich grupach jest ich niestabilność. W naturze stabilność stad zapewniają trwałe przyjaźnie, które formują się już od 3 tygodnia życia. Zaprzyjaźniona para spędza ze sobą większość czasu, pasąc się w pobliżu, iskając, oganiając od much itp. Zachowania przyjazne zdecydowanie przeważają nad agresywnymi; nawet jeśli takowe się zdarzają to nie są bynajmniej akceptowanym z pokorą grożeniem przez osobniki „dominujące”. Agresja często spotyka się z agresją, a zdecydowana większość zachowań agresywnych to drobne utarczki między najbardziej zaprzyjaźnionymi końmi ( Choć wydaje się to dziwne, jest zupełnie normalne – podobnie jest u ludzi. Z kim kłócimy się najczęściej? Z bliskimi: przebywamy z nimi najwięcej czasu i ich zdanie ma dla nas znaczenie. Kłótnia z obcym nie ma sensu! ) Naczelną zasadą rządzącą w stadzie wydaje się być „jak ty komu, tak on tobie” – poiskasz mój kłąb, ja poiskam twój; ugryziesz mnie – ja ugryzę ciebie. W ten sposób agresja utrzymuje się na niskim poziomie. Nawet jeśli pojawi się wybitnie agresywny osobnik, to nie ma ryzyka, że „zdominuje” on pozostałe, bo jego zachowanie nie będzie tolerowane.
W sztucznej, niestabilnej grupie jest inaczej. Nawiązane dopiero co przyjaźnie bywają zrywane przez ciągłe przemieszczanie koni, a nieustanny napływ „nowych” powoduje zamęt (podobnie jest w ludzkich społecznościach, niechętnie wpuszczamy obcych bo nie wiemy czego się po nich spodziewać). Niestabilność powoduje chroniczny stres, wzrost agresji, a wiele koni popada w kliniczną depresję. Po kilku-kilkunastu przemieszczeniach do „nowej stajni” nie próbują już nawet wchodzić w interakcje socjalne z innymi końmi, bo doświadczenie nauczyło je, że wszelkie przyjaźnie, które nawiążą, zostaną i tak gwałtownie zerwane. Obserwacje pokazują, że takie epizody depresji po przeniesieniu do „nowej stajni” mogą trwać bardzo długo (często ponad rok) zanim koń spróbuje wejść w interakcje z nowym stadem. Taka depresja może manifestować się objawami fizycznymi (koń nie chce jeść i chudnie) co najczęściej prowadzi do tuczenia go przez właściciela na siłę („bo schudł”). Nijak nie poprawia to jednak sytuacji konia – depresji nie leczy się dodatkowym obiadem!
Jak pamiętamy, depresja upośledza wszelkie mechanizmy fizjologiczne, prowadzi do osłabienia odporności, zdecydowanie pogarsza wyniki uczenia się, pozbawia konia jakiejkolwiek motywacji do życia. Niestety we współczesnym świecie depresja związana z niemożliwością nawiązania trwałych przyjaźni stała się poważnym problemem, zwłaszcza, że często zupełnie nie uświadamianym przez właścicieli. Wielu ludzi akceptuje slogan „koń potrzebuje towarzystwa innych koni” bez chwili refleksji, że NIE JEST wszystko jedno, jakie to są konie! Podobnie przeprowadzając się co kilka miesięcy w odległe miejsce z dzieckiem i ucinając w ten sposób wszystkie jego przyjaźnie nie oczekujemy, że wszystko będzie w porządku bo „ma przecież inne dzieci”. Dlatego powinniśmy dołożyć szczególnych starań, żeby budować trwałe stada, w których nasze konie będą miały szanse na normalne życie społeczne. Mamy dwie możliwości – duże lub małe grupy. W dużych grupach, które mają do swojej dyspozycji dostateczną przestrzeń i dostatecznie dużo czasu (tzn. nie będzie występować rotacja koni), jest szansa na powstanie samoistnych małych stad, do których konie dobiorą się same na podstawie wzajemnych sympatii i antypatii. W małych grupach taka możliwość nie istnieje; konie są niejako „skazane” na siebie. Aby ułatwić im nawiązywanie normalnych relacji w takim stadzie, powinniśmy mieć na uwadze trzy rzeczy:
– dbamy o to, żeby stado było maksymalnie zróżnicowane wiekowo, tak jak jest to w naturze. Redukuje to prawdopodobieństwo rywalizacji i agresji, bo starsze, doświadczone osobniki będą posiadać naturalny autorytet. Stado równolatków to stado bez autorytetu!
– jeśli mamy wprowadzić nowego konia, powinien to być koń młody. Młode osobniki dołączają do stad w naturze, są niejako automatycznie traktowane pobłażliwiej a fakt, że łatwo wchodzą w interakcje socjalne i chętnie się bawią ułatwi im nawiązanie przyjaźni.
– wprowadzając nowego konia, nie wpuszczajmy go od razu „do stada”. Zgrane stado traktuje obcych nieufnie i (z mniejszą lub większą) wrogością, co utrudnia lub wręcz uniemożliwia adaptację. Zamiast tego postarajmy się, żeby „nowy” mógł spotkać się z każdym z członków stada osobno i spędzić z nim kilka-kilkanaście godzin sam na sam. Takie „skazanie na siebie” znacząco ułatwia nawiązanie przyjaźni z członkami stada; w momencie wprowadzenia go do grupy taki koń jest już znany wszystkim jej członkom i o wiele łatwiej akceptowany.
Niestabilne stado to największe zagrożenie dla dobrostanu naszych koni! Weźmy to pod uwagę za każdym razem zanim podejmiemy decyzję o przeniesieniu konia do innej stajni (bo hala, bo trener, bo bliżej). Wszelkie zmiany stada powinny być podyktowane jedynie wyższą koniecznością!