ODWRACANIE OPUSZCZENIA
KOŚCI KOPYTOWEJ
Pete Ramey 01.12.2005
Tłumaczenie: Ada Majocha
Ściany zdrowego kopyta powinny być ściśle połączone z kością kopytową, a korona powinna leżeć na poziomie lub nawet nieznacznie poniżej wyrostka wyprostnego kości kopytowej. Takie ustawienie umożliwia pełną ruchomość stawu kopytowego, a także naturalnie krótkie kopyto z jednocześnie mocną i zgrubiałą podeszwą ochraniającą wewnętrzne struktury. U naszych koni zdecydowanie za często możemy zobaczyć kości kopytowe przebijające ich kopyta; w końcu dosłownie cały koń zagłębia się w swoich kopytach. Dawniej kowale stawali przed bardzo trudnym wyborem bez poprawnej odpowiedzi. Czy ściąć podeszwę, dbając o bezpieczną i poprawną mechanikę zapewnioną przez krótkie kopyto, czy zostawić długie kopyto, stawiając na zdrowie i ochronę zapewnioną przez adekwatną grubość podeszwy? Żadne rozwiązanie nie wróży dobrze dla konia. Dokładając do tego ograniczenie ruchomości stawu kopytowego, otrzymujemy w efekcie biomechaniczny koszmar. Na szczęście uczymy się, jak rzeczywiście odwracać tę sytuację.
Jak to się zaczyna? Większość profesjonalistów uważa to za bezpośredni i nieodwracalny efekt przewlekłego ochwatu. Listewki tracą całą spójność i kość kopytowa opuszcza się w puszce kopytowej w dół (klasyczny przypadek konia z opuszczeniem kości kopytowej czy opuszczonego konia – ang. sinker). Takie przypadki zdarzają się jednak sporadycznie, za to o wiele powszechniejszy jest powolny proces na przestrzeni kilku lat. To prawdziwa epidemia u koni sportowych, szczególnie wśród skoczków.
Dr. Bowker i jego zespół na Michigane State University potwierdzili to, co wnikliwi kowale podejrzewali od samego początku. Koń nigdy nie był zaprojektowany do zawieszenia swojego ciężaru na listewkach. To ściany kopyta, podeszwy, ściany wsporowe i strzałki powinny wspólnie nieść ten ciężar. Metody kucia i werkowania, które zmuszają ścianę kopyta do przenoszenia całej siły uderzenia o ziemię, bezustannie obciążają listewki siłami znacznie większymi niż te, do których wytrzymania były stworzone. Dodajmy do tego ciągłe naprężenia przy lądowaniu po skokach albo ruch od palca przez całe życie wynikający ze słabych, niedorozwiniętych strzałek rogowych i gąbczastych. W rezultacie z czasem kość kopytowa stopniowo przemieszcza się w dół (w stosunku do korony). Jest to bardzo powszechne zjawisko, a rzadko rozpoznawane zanim nie skończy się kulawizną.
To właśnie z tego powodu tak wiele kopyt wydaje się wydłużać wraz z wiekiem konia. W pewnym stopniu wiedzieli o tym już nasi przodkowie. Trudno znaleźć dawny tekst o podkuwaniu, który nie zaleca rozkucia poza sezonem, by wzmocnić kopyta. To, co tak naprawdę robili, to przemieszczenie kości kopytowej w górę w stosunku do korony. Kiedy odsunęliśmy się od starych standardów i nieustanne kucie stało się powszechniejsze, okazało się, że trzeba sporo się natrudzić, żeby znaleźć dojrzałego konia, który nie jest prawie po pęcinę opuszczony/zagłębiony w puszce kopytowej.
Jak tylko nauczysz się rozpoznawać opuszczenie kości kopytowej, zaczniesz dostrzegać je wszędzie (choć w różnym stopniu). Oczywiście najpewniejsze rozpoznanie można uzyskać, robiąc zdjęcie rentgenowskie boku kopyta z markerami zaznaczającymi linię włosów. Na takim zdjęciu linia ta powinna być równa z lub nawet niżej niż górna część kości kopytowej (wyrostek wyprostny). Wprawne oko z łatwością nauczy się rozpoznawać opuszczenie kości kopytowej bez aparatu rentgenowskiego.
Odległość dna rowków przystrzałkowych (biegnących wzdłuż strzałki) od tworzywa podeszwy jest bardzo stabilna (z wyjątkiem obecnego pod podeszwą ropnia). Czyni to rowki niezawodnym punktem orientacyjnym przy określaniu grubości podeszwy (czy też odległości kości kopytowej od ziemi). Dzięki wyobrażeniu sobie naturalnej wklęsłości kości kopytowej z pokrywającym ją tworzywem podeszwy i zrozumieniu, że dno rowków przystrzałkowych stale znajduje się w odległości około 1,3 cm od tworzywa, możesz pewnie oszacować, z jak grubą warstwą podeszwy masz do czynienia.
Zwykle mierzy się wysokość rowka przystrzałkowego, który znad ziemi (bądź znad podkowy) zostaje uniesiony przez zewnętrzną część podeszwy przylegającą do linii białej. U konia z podeszwą grubości 1,5 mm rowek przystrzałkowy przy grocie strzałki będzie uniesiony nad ziemię niewiele lub w ogóle. Kiedy pod krawędzią kości kopytowej powstanie odpowiedniej grubości podeszwa (około 1,3 – 1,9 cm) uniesie ona rowki przystrzałkowe o tyle samo (1,3 – 1,9 cm) nad ziemię. Staną się podstawą „miski”, tworzącej naturalną wklęsłość podeszwy.
Rysunek 4a przedstawia kopyto, w którym nadmiar podeszwy i ścian uniósł dno rowków przystrzałkowych za wysoko. By odpowiednio je skrócić prawdopodobnie powinno zostać przycięte do przerywanej linii, co pozwoli na właściwe funkcjonowanie kopyta oraz stwardnienie/upakowanie podeszwy i strzałki.
Rysunek 4b przedstawia informacje, jakie możemy odczytać z płytkich rowków przystrzałkowych. Jeśli robiłeś sekcję kopyta i znasz stosunkowo niezmienny kształt wewnętrznych struktur oraz stałość odległości rowków przystrzałkowych od wewnętrznych struktur, możesz bardzo dokładnie oszacować ilość podeszwy pod kością i chrząstkami kopytowymi. Mając do czynienia z „płaskim kopytem” wielu profesjonalistów wciąż próbuje skrócić kopyto od spodu (po prawej na rys. 4c). Takie dodatkowe osłabienie podparcia kości kopytowej powoduje, że koń, teraz już bez przeszkód, może dalej zagłębiać się w swoich kopytach.
Lewa strona rysunku 4c obrazuje, czego tak naprawdę potrzebuje kopyto w takiej sytuacji. Powinniśmy odbudować naturalną grubość podeszwy, by uzyskać wklęsłe, zdrowe kopyto. W przeciwieństwie do tego, jak taki schemat musi być narysowany, to w rzeczywistości puszka kopytowa wcale się nie wydłuża. Odbudowa callusa podnosi kość kopytową (w stosunku do korony); często kopyto się wręcz skraca, jako że stosunek między koroną i kością staje się bardziej prawidłowy.
Jeśli więc spotkasz „długie” kopyto z płytkimi rowkami przystrzałkowymi przy grocie strzałki, możesz prawie stuprocentowo założyć, że to opuszczenie kości kopytowej. Od razu powinieneś zrobić zdjęcia rentgenowskie i zabrać się za rehabilitację.
Pomiary głębokości rowków upewnią cię także, czy to przypadkiem nie twoje werkowanie stanowi przyczynę wrażliwego i opuszczonego kopyta. Tarnik pod żadnym pozorem nie powinien znaleźć się bliżej niż 1,6 cm od dna rowków przystrzałkowych. Lekceważenie tego nadmiernie eksponuje kość kopytową oraz wrażliwe tworzywo podeszwy i, w mojej skromnej opinii, powinno być rozpatrywane jako zabieg chirurgiczny. [Żeby lepiej zrozumieć jak używać rowków przystrzałkowych do odczytywania grubości podeszwy, powinieneś przeczytać artykuł „Zrozumieć podeszwę”.]
Kopyto z fot. 5 jest klasycznym przykładem opuszczenia kości kopytowej. Tak wyglądało, gdy pierwszy raz je zobaczyłem; było przyczyną kulawizny utrzymującej się cztery lata mimo różnych metod podkuwania. Głębokość rowka przystrzałkowego przy grocie strzałki wynosi tylko 3 mm. Wiadomo od razu, że nie będzie się dało skrócić tak długiego kopyta od spodu. By pod kością kopytową powstała odpowiednio gruba podeszwa zdolna unieść rowki przystrzałkowe znad ziemi, musi narosnąć prawie 1,3 cm rogu podeszwy! Możesz nawet wyraźnie zobaczyć odcisk kości kopytowej na podeszwie. Przejechałem po nim kopystką – na zdjęciu jest widoczny na biało. Powinno być już także jasne, że ściany nie są ściśle połączone z kością kopytową, a powstałą przestrzeń między kością, a ścianą wypełnił klin listewkowy (keratyna wyrastająca spomiędzy listewek tworzywa i rogu ściennego). (Wielu profesjonalistów myśli, że materiał znajdujący się przed callusem ochraniającym krawędź kości kopytowej to podeszwa. W rzeczywistości jest to międzyrureczkowy róg produkowany przez komórki, które z korony wraz z listewkami tworzywa przemieszczają się w dół. Podeszwa rośnie tylko ze spodu kości kopytowej.)
Kość kopytowa znajduje się tak nisko w puszce kopytowej, że skracając tak długie kopyto do „naturalnej długości”, po prostu odpiłowalibyśmy jej część!
Fot. 5) i 6) Lewy przód przed pierwszym werkowaniem i osiem miesięcy później, przed co sześciotygodniowym werkowaniem. Kość kopytowa przemieściła się w górę wzgledem korony; jednoczesnie puszka kopytowa skróciła się, a podeszwa pogrubiła. Sam koń od pół roku bez problemów zarabia na siebie pod siodłem. Chociaż rowek przystrzałkowy przy grocie strzałki schował się we wklęsłej podeszwie na głębokość 1,6 cm, kopyto skróciło się do bardziej naturalnej długości. Zdrowsza i krótsza przednia ściana, której stworzenie osiem miesięcy wcześniej mogło tylko zaszkodzić, teraz może istnieć jednocześnie z pancernym spodem kopyta. Kość kopytowa znacząco podniosła się w stosunku do korony. W żadnym momencie podeszwa nie była wycinana, a wklęsłość powstała przez odbudowę odpowiednio grubej podeszwy.
Zdjęcia rentgenowskie potwierdzają to, co widać gołym okiem. Zdjęcia 7 i 9 zrobiono rok przed moją pierwszą wizytą. Wygląda na to, że w tym czasie podeszwa była nieco grubsza, a rotacja i opuszczenie mniejsze niż to, od którego startowałem rok później. Jak naprawić taką sytuację? Przez jakiś czas koń musi być bosy. Znalazł się w takim stanie przez przeciążenie ścian z równoczesnym brakiem podparcia od strony podeszwy. Żeby to naprawić musimy po prostu zrobić odwrotnie. Priorytetem jest tutaj odbudowa odpowiednio głębokiej podeszwy i mocnego callusa pod kością kopytową. Najszybszą drogą do osiągnięcia tego jest maksymalne zwiększenie ilości ruchu (na boso lub w butach z piankowymi wkładkami), ponieważ to naprzemienne obciążenie i odciążenie podeszwy stymulują jej wzrost.
W tym samym czasie ściany powinny być zrolowane/zukosowane tak, by nie przenosiły obciążeń, a kość kopytowa powinna być obciążona poprzez podeszwę. Pozwoli to koronie na przesunięcie się do bardziej naturalnej pozycji względem kości kopytowej. Mogłoby się wydawać, że jeśli do takiego kopyta dodamy kilkanaście milimetrów podeszwy, to tylko je wydłużymy. Wręcz przeciwnie, dzięki odciążeniu ścian i pozostawieniu twardniejącej podeszwy w spokoju, puszka kopytowa w rzeczywistości znacznie się skróci – korona bowiem przesunie się w dół do swojej normalnej pozycji w stosunku do kości kopytowej i chrząstek kopytowych.
Muszę wyraźnie zaznaczyć, że założenie butów z wkładkami będzie konieczne, jeśli koń odczuwa jakikolwiek dyskomfort, podeszwa jest cienka lub teren, po którym się porusza, kamienisty. Bieganie z cienką podeszwą po kamieniach nie jest zbytnio bezpieczne. Żeby koń mógł to robić, musi najpierw odbudować grubą warstwę upakowanej podeszwy. Obciążenie nienaturalnie cienkiej podeszwy może skończyć się podbiciem, a nawet ograniczyć dostawę krwi do podeszwy (poprzez ograniczenie przepływu przez tętnicę okalającą, biegnącą po dolnej krawędzi kości kopytowej). „Zagłodzenie” w ten sposób podeszwy zmniejszy jej zdolność do wzrostu i upakowywania się. By nie wpaść w błędne koło na początku trzymaj konia na miękkim terenie i/lub w butach z wkładkami. Niesamowicie istotnym jest, żeby wybrany sposób wsparcia podeszwy zapewniał podczas lotu kopyta całkowite uwolnienie tworzywa podeszwy od nacisku. To dlatego u ochwaconych koni polecam buty zamiast korekcyjnego podkuwania.
Zwykle używam gęstych piankowych wkładek (grubości 1,2 cm). Inne wkładki także zadziałają, ale tak na marginesie – najlepsze rezultaty odniosłem z butami Easyboot Epic i oryginalnymi wkładkami (Comfort Pad) dostępnymi w dodatkach. (Dokładniejsze informacje zamieściłem w artykule „Buty i wkładki” na www.hoofrehab.com) Natomiast w tym konkretnym przypadku, wystarczyło odciążyć oderwane ściany i klin listewkowy, by koń natychmiast poczuł się komfortowo. Podłoża, po których się poruszał nie były kamieniste, więc mógł na boso zarówno wychodzić na padok, jak i pracować. Niech to koń zdecyduje, czy potrzebuje butów z wkładkami, ale pamiętaj, by założyć je zawsze, kiedy koń odczuwa dyskomfort lub istnieje możliwość podbicia.
Powyższe zdjęcie przedstawia kopyto konia rasy Quater Horse po typowym struganiu, mającym pomóc kości kopytowej przesunąć się w górę puszki kopytowej. Jest to także najszybszy sposób, jaki kiedykolwiek widziałem, na zrost rozerwanej linii białej lub rotacji puszki kopytowej i jedno z lepszych „narzędzi kowalskich”, jakie znam. Wiem, że aż kusi, by wyciąć podeszwę na pazurze poniżej ściany i tym samym odciążyć ją. Tylko, że na zróżnicowanym terenie przestanie być pasywna, a za to wrażliwe struktury znajdą się bliżej podłoża. Pozwól nabudować się callusowi (z wyjątkiem, kiedy głębokość rowków przystrzałkowych przy grocie strzałki przekracza około 1,9 cm). Głębokość rowków przystrzałkowych u tego konia wynosi jedynie 6 mm. Wciąż trzeba nabudować grubszą podeszwę, która uniesie kość kopytową w górę i rozluźni koronę do zdrowszej pozycji. W prawdziwym świecie, ściany nie są całkiem pasywne, jak mogłoby się zdawać. Nadal pracują, gdy kopyta zagłębiają się w podłożu czy w fazie odbicia, gdy koń odpycha się przodem kopyta. Działające tam siły skierowane są minimalnie do wewnątrz, więc rozciągnięcie listewek jest nieznaczne. Szacuję, że na ustępliwym lub kamienistym terenie działa nawet więcej sił „ściskających” listewki niż stricte działających w pionie. Przy diecie osłabiającej listewki staje się to jeszcze ważniejsze.
Nie zaokrąglaj mocno ścian przy kątach wsporowych. Sam zwykle zaokrąglam ściany tylko od najszerszego miejsca kopyta w przód. W każdym przypadku piętki musimy pozostawić nietknięte i mocne. Podobnie jak to robimy z podeszwą, trzeba pozwolić strzałce upakować się i wzmocnić. Rutynowe pocienianie strzałki może powodować jej wrażliwość i być przyczyną lądowania kopyta od palca. Z kolei u koni z opuszczeniem kości kopytowej uzyskanie ruchu od piętki jest bardzo ważne (w chodach szybszych niż stęp; w stępie płaskie lądowanie nie jest problemem). Ruch od palca będzie przyczyniał się do dalszego opuszczania się kości w puszce, bez względu na sposób werkowania czy kucia.
Dlaczego poprawienie pozycji kości kopytowej za pomocą korekcyjnego kucia jest takie trudne lub wręcz niemożliwe? Powody są dwa. Pierwszym, wynikającym z badań dr Bowkera jest „nienawiść” podeszwy do stałego nacisku i „miłość” do naprzemiennego obciążenia i odciążenia, przy których rośnie najlepiej. Drugim i najważniejszym jest fakt, że ściany kopyta rosną znacznie szybciej niż podeszwa i strzałka. Czyli jeśli dziś idealnie przymocujesz do ścian jakiekolwiek podparcie dla kości, to już jutro odrobinę się od niej odsunie. Cztery tygodnie później może być przesunięte w dół o co najmniej 0,5 cm, a ponieważ sytuacja już na wejściu nie była optymalna, kość ma wolną drogę, by opaść prosto w dół mimo przymocowanego „podparcia” i dzięki rosnącym ścianom. Czy ja właśnie zasugerowałem, że kowale powinni wozić ze sobą buty i wkładki? Jeśli pracują z ochwaconymi końmi lub starają się utrzymać sportowe konie w optymalnym zdrowiu, to tak. „Poza sezonem” mogliby uzyskiwać niewiarygodne rezultaty.
To przednie kopyto kilkunastoletniego dzikiego konia, który umarł uwięziony w kratownicy przykrywającej rów (przeszkoda dla bydła popularna w USA). Taki zdrowy pionowy stosunek pomiędzy kością, a ścianami istnieje także u naszych źrebaków i powinien utrzymać się przez całe ich życie. Jeśli dbasz u swoich koni o prawidłowy stosunek między kością, a ścianą, pomagasz ich kopytom w poprawnym funkcjonowaniu, a stawom w zachowaniu pełnej mobilności. Dzięki temu będą też mogły cieszyć się grubą upakowaną podeszwą i naturalnym punktem odbicia jednocześnie w jednym i tym samym kopycie. Odwracanie opuszczenia kości kopytowej to powolny proces. Najważniejsze jest zrozumienie, że znacznie łatwiej jest zapobiegać. Nie zaniedbywać pielęgnacji kopyt źrebaków, nigdy nie pozwalać ścianom by uniosły i odciążyły podeszwę, unikać dużej ilości węglowodanów i nieprawidłowych stosunków między minerałami, co może stale osłabiać listewki, rozkuwać konie poza sezonem, w dalszym ciągu pilnując rutynowego werkowania. Trochę profilaktyki, a można podarować koniom kilka dodatkowych lat życia.